Sylwia Pupek

View Original

Być Projektorem - moje doświadczenie

Być mądrym PROJEKTOREM, wiedzieć, jak nim być i nie zwariować, czyli o tym, jak jeden komentarz potrafi zatrzymać człowieka w działaniu na wiele, wiele miesięcy.

Oto zasiadłam sobie pewnego dnia do sesji coachingowej z jedną ze znanych osób "czytających" (wykonujących analizę) Human Design.

Był to czas, kiedy moja znajomość tego systemu raczkowała. Byłam zafascynowana zdobytą wiedzą i pragnęłam z głębi serca poznać jak najwięcej na swój temat, odkryć, jak działam, jak funkcjonuje mój świat, kim jestem i co jest dla mnie "właściwe".


Jedno ze zdań, jakie wówczas usłyszałam, brzmiało:
"Jako PROJEKTOR, powinnaś być jak najmniej widoczna, jak najmniej pokazywać swoją twarz, siebie. Powinnaś być schowana, w cieniu, ukryta, jeśli chcesz odnieść sukces."

Zamurowało mnie.
i to na długo.

Chwilę wcześniej odebrałam projekt swojej strony internetowej, która KRZYCZAŁA moim wizerunkiem. Byłam na niej wszędzie. Ja i JA i JAAA.

”Co teraz? - pomyślałam sobie - Co teraz zrobić? Mam zamknąć tą stronę? Usunąć ją? Wstawić inne zdjęcia? Ukryć się? Wycofać? A co z wyzwaniem, które podjęłam? 365 dni Facebook Life Challenge? Przecież tam jestem codziennie?”

Zatrzymałam się w działaniu.

Ugrzęzłam pod ilością pytań, na które nie znalazłam odpowiedzi...

Nie może mnie być wizerunkowo, więc jak mam się pokazywać? Co mam pokazywać? - pytałam siebie.

Energia odpowiedziała.

Jeszcze tego samego dnia pojawiły się komentarze od bliższych i dalszych osób, że zdecydowanie jest mnie za dużo na social mediach. Za wiele wrzucam zdjęć. Za dużo selfie. Po prostu za dużo.

WOW! - pomyślałam sobie - Już to kiedyś słyszałam. Ten sam komunikat, że mnie za dużo. Że komuś przeszkadza mój wizerunek.

No, ale teraz jest inaczej...

Teraz (chyba) jest to potwierdzenie tego, co ów Mentorka mi powiedziała, więc teraz (chyba) powinnam się wycofać.

Wycofałam się, zupełnie.

A wraz z wycofaniem zaczęłam tkwić w miejscu, bo nie znałam innego sposobu pokazywania się światu.

Po chwili procesów przyszły wglądy pokazujące, jak to poprzez zbytnie pokazywanie się i bycie widoczną zaliczałam porażki i upadki. Mocne upadki.

No tak, teraz to już zupełnie jasne, stwierdziłam. Czas zatem się schować. Ukryć. Zniknąć z publicznego pola i wzroku innych. I najlepiej, jeśli zrobię to całkowicie. Tylko jak wtedy nagrywać live'y? Jak robić sesje? Jak video?

(I tu przyszła odpowiedź ;) )


Ktoś z bliskich podczas rozmowy i mojego głośnego dzielenia się rozważaniami, rzucił hasło:

- Rób to bez pokazywania siebie i swojej twarzy, Sylwia.
- Bez pokazywania twarzy....? Hmm... Ale dlaczego? Dlaczego muszę ukrywać twarz i siebie? - zapytałam.
- No wiesz, może innych drażni to, jak wyglądasz. Może ich prowokujesz? Może włączają im się triggery?
- I dlatego mam usunąć się w cień? Żeby inni nie musieli czuć się niekomfortowo? - dopytywałam znajomego.
- Tak. Myślę, że powinnaś to zrobić. Ludzie naprawdę mogą czuć się źle przy Tobie. A jeśli już nie chcesz zniknąć z twarzą z social mediów to przynajmniej zmień swój styl, może przestań się malować.... - odpowiedział.

Uderzyła mnie ta rozmowa. Chodziłam przez kilka dni z tymi słowami, zanim usiadłam do dziennika i procesu.

Mijały kolejne miesiące, kolejne procesy, setki zapisanych kartek w dzienniku, a poczucie braku jasności i konkretu pozostawało.

Aż pewnego dnia moja znajoma powiedziała, "Sylwia, powinnaś obejrzeć pewien film."

Ech... Jestem sceptyczna do jej propozycji filmowych. W ogóle jestem uważna na to, czym karmię swój umysł (tym bardziej jako osoba wysoko wrażliwa, muszę być uważna).

Usiadłam do tego filmu kilka dni później. 

Pierwsze sceny i wstrząs tak silny, że zaczęłam tracić oddech. 

Miałam wrażenie, że właśnie widzę siebie na nim, że pojawia się obraz tego, co dawno zostało zepchnięte przez moją podświadomość, abym mogła funkcjonować.

Jest mi trudno oddychać, trudno mi patrzeć na ekran, trudno mi być ze sobą i tym, co widzę. Ale nie wiedzieć czemu, oglądam. I im dłużej oglądam, tym jaśniejsze staje się, dlaczego ten film miałam obejrzeć.

Utrata godności, utrata dobrego imienia i twarzy.

O tym był ten film.

I tym było wiele chwil w moim życiu.

Wiele sytuacji, gdzie moje imię i godność były zszargane, zgniecione i zmieszane z błotem.

Za każdym z tych razy, gdy tak się działo, przeżywałam piekło. Nigdy nie miałam odwagi ani wiedzy czy świadomości, jak sobie z tym poradzić, więc uciekałam, UCIEKAŁAM. 
Z

amykałam się gdzieś w sobie, chowałam w ciemny kąt i znikałam.

A gdy wychodziłam ponownie do ludzi, bo mnie wciąż do nich ciągnęło, starałam się być uważna na to, co robię.

Z czasem okazywało się, że to ponad moje siły.

Jakby moja natura bycia, pokazywania się, przeczyła mechanizmowi ochronnemu, który krzyczał, bym była niewidoczna.

Uczono mnie od najmłodszych lat, by się nie wychylać, być skromną, nie pokazywać i nie być zbyt widoczną, bo....
(tutaj wiele przyszło przy wglądach rodowych, dlaczego tak).


Wiem, że wiele kobiet wciąż w sobie nosi to brzemię, bycia niewidoczną równa się bycie bezpieczną. 

Jednak, jeśli tak jak ja, jesteś PROJEKTOREM, wiedz, że w Twoim przypadku bycie niewidoczną równać się będzie agonii, wegetacji, a nawet energetycznej śmierć.

Jesteś stworzona do tego, by zwracać uwagę, ale nie krzyczeć o nią.
Jesteś stworzona do tego, by być zauważaną, ale nie błagającą o to.
Jesteś stworzona do tego, by być zapraszaną, ale nie umierającą w nadziei i oczekiwaniu na to zaproszenie.

Im bliżej będziesz siebie, im bardziej poznasz siebie i odkryjesz, kim jesteś i jak działasz energetycznie, tym lepiej zrozumiesz siebie. 

Twoje życie stanie się lekką, cudowną, magnetyczną przygodą, pełną niespodzianek i zwrotów akcji, czasem tak pięknie zaskakujących, że aż miło uśmiechnąć się do Wszechświata.

Potrzebujesz tylko jednego, przestać być wszystkim innym i zacząć być w końcu SOBĄ.

Posłuchawszy siebie i swoich wglądów poszłam i ja za tym. W procesach uwalniałam kolejne zdarzenia, transformowałam emocje w miłość i światło, wracałam do siebie, odzyskując swoją twarz i dobre imię, przede wszystkim w swoich oczach, wybaczając sobie to, co wydarzyło się dawno i niedawno.

Teraz czas na Ciebie.

Na spotkanie się Ciebie z Tobą wewnętrzną i uwolnienie.

Nowy, bezpłatny MasterClass

“Matka”

Wstęp do Uzdrowienia Relacji 

Z miłością,

Sylwia Pupek