Gdy wspomnienia przeszłości wracają jak bumerang...
Uzdrawiasz, procesujesz, uwalniasz i oddajesz… - więc dlaczego wciąż TO wraca?
Wiele osób wchodzi w rozwój czy rozpoczyna terapię w celu uwolnienia się od tego, co czują, od silnych, niefajnych emocji, tych, które ciągną w dół. Od lęku, strachu, bólu emocjonalnego, żalu, gniewu czy złości.
Gdy terapia idzie do przodu odkrywamy, że odczuwane emocje są bezpośrednio powiązane z tym, co się wydarzyło kiedyś…
I moment, w którym do tego docieramy, staje się początkiem naszej drogi, a często także ucieczki przed tymi emocjami i wspomnieniami.
O ile wcześniej nieświadomie unikaliśmy jednego i drugiego, o tyle później zaczynamy robić to świadomie, bo znam konsekwencje i wpływ na nasze życie i samopoczucie.
Kiedy przeszłość, wzorce, schematy, blokady i przekonania będą wracały z siłą bumeranga, bez względu na Twoje poczynania i wysiłki?
Metod, które mają wesprzeć nas w tym procesie jest setki albo i więcej.
Jednak to, co jest najważniejsze w nich wszystkich, to nie metoda sama w sobie, ale intencja, z jaką wchodzimy w proces i z jaką rozpoczynamy stosować dane narzędzia.
I jeśli intencją naszą będzie:
- Nie chcę więcej czuć złości,
- Nie chcę więcej się bać,
- Nie chcę więcej czuć żalu…
Wówczas to, czego nie chcemy stanie się kierunkiem naszego uzdrowienia.
A ponieważ czegoś nie chcemy, to znaczy, że znamy to doskonale i że doświadczyliśmy tego.
Jednak „niechcenie” nie oznacza, że wokół nas zadzieją się warunki, które nam to zabiorą, jak kochająca mama zabiera swojemu dziecku krzywdzącą ją rzecz.
Stanie się wręcz odwrotnie.
Jeśli czegoś nie chcesz, najpierw musisz wciąż doświadczać tego, czego nie chcesz, a potem podejmować decyzje, że nie chcesz tego.
Czyli, jeśli nie chcesz się już więcej bać, najpierw musisz poczuć ten strach, potem podjąć decyzję, że już więcej go nie chcesz czuć, a potem znowu go doświadczyć, żeby znowu podjąć decyzję, że go nie chcesz… i tak ciągle i ciągle….
To, czego nie chcesz, to otrzymujesz. Nie po to, żeby Ci zrobić na złość, ale dlatego, że na tym skupiasz swoją uwagę – na otrzymywaniu więcej sytuacji, gdy powiesz: nie chcę tego czuć….
Zróbmy krótkie doświadczenie. Pokaże Ci w nim, z jakiej przestrzeni płynie „niechcenie”.
Zamknij na chwilę oczy. Weź kilka głębokich oddechów, a potem powiedz sobie, czego nie chcesz więcej czuć i zobacz, co się dzieje z Twoim ciałem…
Jak ono reaguje, czy ono się prostuje i otwiera, czy kurczy, zaciska i chowa?
Jeśli to drugie, to reakcja Twojego ciała określa lęk i strach.
Tak reaguje ciało, gdy się boisz.
Czego się w tym przypadku boisz?
Że wrócą te emocje, których czuć nie chcesz…
A gdy wrócą to? To, co będziesz robić?
Jeśli się czegoś boimy, to robimy wszystko, by tego uniknąć, by się nie pojawiło, więc często, jeśli nie znamy sposobu na poradzenie sobie z „wrogiem/niebezpieczeństwem”, jeśli wydaje się ono silniejsze od nas, wówczas uciekamy lub chowamy się.
Co zatem dzieje się w Twoim życiu, gdy chcesz nie czuć danej emocji i gdy ona wraca?
Uciekasz….
I wszystko co robisz, każde narzędzie, jakie stosujesz i każdą metodę stosujesz właśnie po to, by uciec, by uniknąć lub by ominąć.
Kiedy wraca dana emocja czy wspomnienie Ty wpadasz w panikę, krzyczysz „Aaaaaa…. Nic nie działa! Niech ktoś mi pomoże, bo nic nie działa….”.
Szukasz w popłochu czegoś, co Cię uwolni od czucia, przelatujesz w głowie wszystkie techniki, jakie poznałeś i…. w końcu znajdujesz taką, która pomaga.
„Uff… udało się… Aby tylko więcej nie wróciło to, czego nie chcę czuć…”
Ale to wraca…
Znowu…
I znowu…
I znowu….
A gdy wraca, Ty robisz to samo….
A że robisz to samo i liczysz na inne efekty, to efekty są zawsze te same…
Czyż nie tak?
No właśnie…
A co, gdybyś zaczął robić inaczej, gdy wraca niefajna emocja? Co gdybyś robił inaczej, gdy wraca trudne wspomnienie? Co gdybyś robił inaczej, gdy przypomina Ci się zła sytuacja?
Co, gdybyś już na wstępie, zanim rozpoczniesz swoją zmianę, określił jasno INTENCJĘ, jaka będzie Ci przyświecać i jaka będzie Cię prowadzić?
Co, gdyby tą intencją było dotrzeć do siebie prawdziwego, schowanego pod warstwą wielu masek, ukrytego pod automatycznymi mechanizmami, jakie musiałeś wypracować w sobie, by przetrwać?
Co, gdyby intencją było poznać i nauczyć się siebie?
Co, gdyby intencją było poczuć bezwarunkową miłość do siebie?
Co wówczas?
Jak inna byłaby dana terapia?
Jak inny byłby Twój rozwój?
Jak inna byłaby droga, którą kroczysz?
I jak inne wybory i decyzje dokonywane po drodze?
Wraca to, czego nie chcemy,
Wraca to, co niesie w sobie nieprzepracowana lekcje,
Wraca to, czego się boimy,
I wraca to, co ma w sobie ważną dla nas informację….
Z miłością,
Do Ciebie, Do Was
Sylwia
P.S.
Zapewne jesteś ciekaw, co się stało z tą dziewczyną, która tak bardzo uciekała od lęku, przeszłości i wszystkich z nią związanych emocji. Czy poradziła sobie z tym? I jak potoczyły się jej dalsze losy?
Otóż, dziewczyna ta, a raczej kobieta, zdecydowała zrobić to, co robi wielu w takich sytuacjach - określić i uznać winnych za jej czucie, za wracające wspomnienia i emocje. Oskarżyć tych, którzy się przyczynili w obecnym czasie do tego, że wciąż to do niej wraca i że nie umieli jej od tego ochronić.
Zrezygnowała z dalszej drogi, a przynajmniej tak jej się wydawało... (bo być może nie wie jeszcze, nie czuje, że rozwój jest czymś tak naturalnym jak oddychanie i nie da się z niego zrezygnować, póki energia życia w ciele trwa, a i potem także on trwa, tyle że w innej formie i postaci).
Gdy jej umysł powiedział, że rozwój to bzdura wyssana z palca, stało się to jej ukrytą intencją. I od pierwszej chwili wejścia na warsztaty, 8 miesięcy temu, taki kierunek nadała swojej podróży - by udowodnić sobie (umysł - umysłowi), że ma rację.
Na zakończenie warsztatu napisała do mnie wiadomość, której podsumowanie brzmiało: "Miałam rację, cały ten rozwój i duchowość to bzdura i nie jest mi to do niczego potrzebne."
Czy osiągnęła cel? Czy otrzymała to, co było prawdziwą intencją?
Tobie zostawiam znalezienie odpowiedzi na to pytanie.