"Moja mama mnie nie kochała..."
To jest smutne i to jest przerażające dotrzeć do punktu, gdzie okazuje się, że mama nas nie kochała…
To jest także przepełnione lękiem i obawami, bo…, jeśli jedyna osoba na świecie, która przez dziewięć miesięcy nosiła nas w swoim ciele, nie kochała nas to, kto mógłby to zrobić… Jeśli matka, która nas stworzyła i przyjęła do brzucha, odrzuca nas to, kim jesteśmy…
To jest straszne i przerażające, dlatego tak trudno jest dotrzeć do tego momentu, gdzie stajemy przed lustrem i mówimy głośno: „Mama mnie nie kochała…”
I jeszcze trudniej jest to powiedzieć, gdy jesteśmy dorośli, gdy zachowania i reakcje naszej mamy z czasów, gdy byliśmy dzieckiem, uległy zmianie. Gdy dziś, i ona, i my, jesteśmy dorosłymi ludźmi, tym trudniej jest uznać to jako prawdę, tym łatwiej jest temu zaprzeczyć, bo…:
„…Co, jeśli to tylko moja wyobraźnia…?”
„…Przecież nie było tak źle.., inni mieli gorzej…”
„…Nie było najlepiej, ale nie było też tragicznie… W końcu nas mnie nie biła, a jedynie nie okazywała miłości…”
„…Przecież tylko mnie nie przytulała… i mówiła „kocham”, ale mieliśmy co jeść, i dach nad głową, i ciepło i czyste ubrania..”
„…Widocznie nie umiała okazywać miłości, bo jej też nikt nie okazywał…”
„…To było tak dawno temu, że nawet nie wiem, czy ma to jakiekolwiek znaczenie…”
.
.
.
.
Która odpowiedź jest tą, którą wybierasz, by nie dotrzeć do tego drastycznego momentu?
Która odpowiedź jest tą, która blokuje dostęp do prawdy, do zobaczenia tak okropnej rzeczy?
Bo czym jest miłość matki do dziecka?
Miłość matki do dziecka to spojrzenia pełne ciepła, to dotyk pełen delikatności, to przytulanie pełne poczucia bezpieczeństwa, to mówienie „kocham cię”, „dziękuję, że jesteś” pełne wdzięczności, to radość z każdego Twojego osiągnięcia, to duma z każdego następnego zdobytego poziomu, to przepełnione miłością oczy, gdy przestawia do piersi swoje stworzenie…
I powiesz teraz, to przecież niemożliwe, niemożliwe, żeby było realne, nikt nie jest do tego zdolny, nikt tego nie może otrzymać…
Czyżby?
W tak prostym i zwyczajnym świecie zwierząt każde małe otrzymuje to od swojej matki, bo każda matka wie, że jest ono w pełni od niej zależne i od jej miłości i opieki zależy, czy przeżyje…
Jeśli więc czujesz, że to niemożliwe, że nierealne, powiedz, czy swojemu dziecku też tego nie chcesz dawać, czy też mu tego nie dasz, czy odbierzesz mu to…?
Jeśli uważasz, że to niemożliwe, to spójrz, jak bardzo sobie umniejszasz, mówiąc:
„Ja nie zasługuję na takie traktowanie, na tak wiele miłości.”
A zatem, jeśli nie zasługujesz na miłość to, na co zasługujesz?
Miłość matki ma pojawić się w każdym geście, słowie, czynie, myśli i wyrazie twarzy, tak, by dziecko miało pewność, że mama je kocha.
„Mama mnie nie kochała…” to moment, do którego wielu ludzi na ziemi boi się dotrzeć. Moment, przed którym każdy człowiek ucieka, chowa się, broni, szukając dróg na skróty.
Bo, gdy do tego momentu dociera, dopiero jest w stanie zrozumieć dramat i ból, jakiego doświadczył, a przed którym musiał uciec, by nie umrzeć z poczucia odrzucenia i samotności, gdy był dzieckiem.
Zobacz…, jak ogromną ma w sobie siłę maleńkie dziecko, które tworzy fałszywy obraz zaprzeczenia temu, do czego w pewnym momencie dociera.
Zobacz, jak wielką ma ono w sobie mądrość, wiedząc, że jeśli przyjmie te słowa i uzna je za prawdę, umrze.
Żebyś więc miał jasność, powiem Ci czym miłość nie jest…
Miłość nie jest słowami:
„Zabiję się przez Ciebie.”
„Zdechnę przez Was.”
„Gdyby nie Ty moje życie byłoby inne..”
„Jesteś winny całego gówna, jakie mam w życiu.”
„Jak nie będziesz grzeczny to zostawię Cię i nigdy nie wrócę.”
„Jak się nie uspokoisz to zostaniesz sam.”
„Pójdę sobie w cholerę i zostaniecie sami.”
„Ty baranie.”
„Ty idioto.”
„Ty bękarcie.”
„Ty debilu! Ile razy mam Ci tłumaczyć..?”
…
Miłość nie jest też wtedy, gdy matka podnosi na dziecko rękę…, nawet jeśli to akt bezsilności i desperacji.
Miłość nie jest też wtedy, gdy matka pozwala, by dziecku działa się krzywda, by było bite, poniżane, wykorzystywane.
Miłością też nie jest to, gdy dziecko staje się rodzicem i opiekunem dla niedojrzałego rodzica…
I miłością nie jest wszystko inne, co daje negatywną odpowiedź na pytanie: „Czy tak zrobiłaby MIŁOŚĆ…”
Dlaczego dotarcie do tego momentu jest ważne?
Dlaczego jest kluczowe pozwolenie sobie na niego, by świadomie go odczuć?
Dlatego, że bez zobaczenia prawdy, jaką czułeś, jaką poczułeś kiedyś, będąc małym, nie odzyskasz kontaktu ze sobą wewnętrznym. Będziesz ciągle wątpił i podważał to, co czujesz, będziesz ufał innym, a nie sobie.
Bez pozwolenia sobie na dotarcie do tego momentu zawsze będziesz zastanawiał się, dlaczego… Dlaczego Twoja mama robiła tak, a nie inaczej, dlaczego mówiła to, co mówiła, dlaczego zachowywała się w ten określony sposób…
To jest drastyczne i trudne dotrzeć do takiego miejsca, ale jakże równie drastyczne i trudne jest żyć w nieprawdziwym świecie wyimaginowanego obrazu matki.
Jest jeszcze coś, co rozpoczyna się w chwili dotarcia do prawdy. Tym czymś jest Twój proces wychodzenia z roli dziecka, dorosłego dziecka swojej mamy, początek Twojej dojrzałości emocjonalnej i psychicznej.
I wiem, że jest to cholernie ciężkie, by dotrzeć do takiego miejsca, bo ból i lęk są przytłaczające tak bardzo, że wydają się nie do przeżycia.
Ale bez pozwolenia sobie na to, wciąż będziesz zatrzymany w tkwieniu w przeszłości, w wyimaginowanym obrazie swojego życia i mamy, który stworzyłeś w swojej głowie będąc dzieckiem, a który pozwolił Ci przeżyć.
Ten wyimaginowany obraz powoduje, że wciąż czekasz, aż przyjdzie moment, kiedyś staniesz się wystarczająco dobry, by mama Cię pokochała.
Ten obraz zatrzymuje Cię w poczuciu, że możesz tą miłość otrzymać od kogoś, kto wcześniej Ci jej nie dał.
Ten obraz powoduje, że szukasz, jak żebrak, miłości wszędzie na zewnątrz.
Pisząc ten post chcę, żebyś wiedział, że nie jest moim celem byś zatrzymał się na tym bólu, byś zamarł w zawieszeniu, ale byś zrozumiał, że po pierwsze jest to część procesu, który właściwie poprowadzony uwolni Cię od całego brzemienia bólu, po drugie pozwoli na zbudowanie życia w oparciu o nowe wartości, otworzy Cię na prawdziwą bezwarunkową miłość, taką w której nie ma zależności, że musisz być JAKIŚ, by być kochanym.
I po trzecie: odzyskasz prawdziwego siebie, tego, którego utraciłeś wiele lat temu, którego zagubiłeś gdzieś po drodze, a który jest JEDYNYM WŁAŚCIWYM.
Od czego zacząć ten proces?
Od pozwolenia sobie na zobaczenie prawdy. Następnie od wzięcia swojego Wewnętrznego Dziecka i powiedzenia mu, jak ważny jest, że od teraz ma Ciebie i że jesteś z nim i dla niego. A potem krok po kroku odcinać to, co fałszywe, a co zostało zbudowane na obrazie negatywnych przekonań, wprowadzając na ich miejsce to, co prawdziwe.
Z miłością,
Do Ciebie, Do Was
Sylwia