Oczekiwania

Czy masz prawo je mieć?

Wobec kogo masz prawo oczekiwać i czego masz prawo oczekiwać?

Czy masz prawo oczekiwać pewnych zachowań, reakcji ze strony partnera/ męża/ dzieci/ bliskich?

Co się dzieje, gdy te oczekiwania nie zostają spełnione?

Co wtedy czujesz?

I która Ty to czujesz?

Jak wyglądałoby życie bez oczekiwań?

Czy w ogóle jest realne?

Oczekiwania są czymś tak naturalnym i normalnym w naszym mniemaniu, że wydaje się, iż życie bez nich jest nierealne, no bo jak nie oczekiwać czegokolwiek od drugiej osoby? 

Jak nie oczekiwać od życia, świata, ludzi?

Jak żyć bez oczekiwań?

Jak matka ma żyć i funkcjonować bez oczekiwań wobec ojca dziecka?

Czy są jakieś oczekiwania, do których mamy prawo, do których druga osoba powinna się zobowiązać i tym samym je wypełniać?

To od oczekiwań zaczyna się każda relacja i każdy związek.

Wraz z oczekiwaniami idą w parze potrzeby, ukryte skrzętnie pod ich powierzchnią. 

Ty mi to, a ja Tobie tamto… 

Taka dziwna niemówiona transakcja wymienna, która następuje tuż chwilę po tym, jak dana osoba wpadnie nam w oko, jak poczujemy nić sympatii, która przeradza się w zakochanie, a potem górnolotnie w miłość. 

Widzimy w drugiej osobie możliwość dopełnienia siebie, jakbyśmy byli wybrakowani, niedokończeni, wciąż poszukujący drugiej polówki jabłka.

W rzeczywistości już od początku takiej relacji zaczyna się intensywna gra między dwojgiem ludzi, oboje mają własny cel, oboje mają własne oczekiwania i oboje mają własne potrzeby, ale oboje też najczęściej mają zupełnie inne i oczekiwania, i potrzeby, i cele. Ta rozbieżność powoduje, że gdy tylko opada pierwsze zauroczenie, na plan główny wychodzą ukryte początkowo oczekiwania i potrzeby. Jeśli są one różne, a najczęściej są, to dalsze wspólne życie zaczyna być jedną wielką przepychanka i polem walki oraz niekończąca się bitwą: bo on jest taki i taki, bo on dzisiaj zrobił/ nie zrobił tego, o co go prosiłam, bo on obiecał i nie dotrzymał słowa, bo umówiliśmy się, a teraz on wycofuje się z umowy, bo on mnie oszukał 

Lub

…bo ona jest głupia, bo ona kiedyś była inna, a teraz jej odwaliło, bo ona ciągle oczekuje ode mnie nie wiadomo czego, bo ona wciąż ma pretensje i nie ważne, co bym zrobił zawsze jest źle… itd. … można mnożyć przykłady.

Relacja zapętla się w kłębowisku poczucia winy, niespełnienia, żalu, gniewu i złości… I, o ile tzw. miłość jest „silna”, to oboje trwają w związku latami, aż dotrą się, doszlifują, albo zwyczajnie poddadzą…, bo przyzwyczajenie to też dobry powód. 

Trudno jest nam przyjąć do wiadomości, że można inaczej, że można stworzyć związek oparty na czymś innym niż powszechnie znane pojęcie miłości wynikające ze stanu zakochania, że można być z kimś nie dla oczekiwań i spełnianych potrzeb, a dla samego bycia z drugą osobą, dla chęci poznania jej taką, jaką jest, każdego dnia przyglądania się jej z ciekawością, poznawania, odkrywania i cieszenia się ze swej bliskości… to coś, czego większość z nas zupełnie nie zna. To jak inny wymiar, inny wymiar naszego obecnego życia.

Wiele lat temu poznałam pewnego człowieka, który starał się, bez powodzenia, opowiedzieć mi o tym, jak wygląda takie życie, życie bez oczekiwań. Mówił on o swojej ówczesnej partnerce, że to, co ich łączy to po prostu chęć bycia razem, nic więcej. Żadne zobowiązania, żadne kredyty, żadne oczekiwania ani potrzeby, które nawzajem mieliby sobie zaspokoić. 

Nie udało mu się mnie przekonać, choć prawdopodobnie nie było to nawet jego celem. Ale to, co pamiętam, to ogromny szok, niedowierzanie i wiele oceniających myśli w mojej głowie dotyczących tego człowieka i jego poglądu na świat. Poglądu, który burzył wszystko, w co wówczas wierzyłam. Bo przyjęcie takiego patrzenia na relacje oznaczałoby, że musiałabym uznać siebie za pełnowartościową kobietę, kobietę, która jest samowystarczalna, która nie potrzebuje silnej męskiej ręki, by kroczyć przez świat, która nie potrzebuje wsparcia materialnego ani dzielenia kosztów rachunków oraz opieki nad dzieckiem, która jest tak mocno osadzona w sobie i tak bardzo ufa własnej sile i życiu, Bogu, Wszechświatowi, że nie ma w niej lęku przed egzystencją… 

Tak jednak nie było wtedy… 

Miałam w sobie ogrom lęku, strachu i obaw. Relacje postrzegałam bardzo wąskotorowo i widziałam jedno: brak oczekiwań = wszystko na mojej głowie.

Potrzebowałam więc silnej męskiej ręki do poczucia bezpieczeństwa i kroczenia przez życie, potrzebowałam wsparcia i zapewnienia, że gdy będzie gorzej, to ktoś będzie obok mnie… Życie jednak potoczyło się inaczej i przez wiele kolejnych lat byłam zdana zupełnie na siebie samą. To jednak niczego nie zmieniło w moim patrzeniu na własne możliwości czy potencjał. Te lata radzenia sobie samej, czasem z cholernie trudnymi sytuacjami życiowymi były jedynie czasem opartym na oczekiwaniu, oczekiwaniu aż w końcu znowu pojawi się ktoś, kto mnie wesprze, uratuje, poda pomocną dłoń… 

Zmiana mojego patrzenia na świat następowała powoli, wraz z uzdrawianiem przeszłości, traum i utulaniem WD. Z każdym dniem dopełniałam siebie kolejnym opatrzonym i zaopiekowanym kawałeczkiem mnie. Nie było łatwo zmienić własne patrzenie i postrzeganie relacji z drugim człowiekiem. Łatwiej jest kogoś oskarżyć o nasze złe samopoczucie, o skrzywdzenie nas w taki lub inny sposób niż przyjrzeć się swoim emocjom i zobaczyć, gdzie my w tym jesteśmy, co w nas się zadziało w danej sytuacji. 

To jak naciśnięcie klawisza STOP w momencie, gdy czujesz ból i emocje napływają do Ciebie z siłą wodospadu. I właśnie przez to, że płyną one z tak ogromną siłą, wydaje się nam, że nie mamy szans na ich zatrzymanie, że musimy je natychmiast wypuścić z siebie, wyrzucić, czy to w formie kłótni, czy krzyku, czy złości połączonej z płaczem. 

Ale tak naprawdę to tylko wrażenie, to tylko kolejne przekonanie. Im więcej widujesz się ze swoim WD dając mu przestrzeń na wyrażanie jego nieutulonych emocji, tym więcej nabierasz pewności i siły, że jesteś w stanie sprostać własnej lawinie emocji.

To lęk i obawy rozpościerają przed Tobą czarną wizję, to one zabierają Ci wiarę, że jeśli tylko przestaniesz oczekiwać, to zostaniesz z wszystkim sama…, a ilość obowiązków przytłoczy Cię tak mocno, że się z nich nie wygrzebiesz do końca życia. 

Jednak brak oczekiwań powoduje, że pojawia się niezwykła, magiczna wręcz przestrzeń na wysłuchanie drugiej strony, przestrzeń kreacji wspólnego życia pozbawiona silnych, negatywnych emocji, a wypełniona otwartością i chęcią rozmowy. Chęcią opowiedzenia o swoich najskrytszych myślach, pragnieniach. 

Gdy więc następnym razem poczujesz się urażona, poczujesz żal, gniew, złość na swojego partnera/męża lub inna bliska Ci osobę, spróbuj zatrzymać się, wyjść do drugiego pokoju i zauważyć, co się z Toba dzieje, jakie potrzeby stoją za tymi emocjami? Czego oczekiwałaś, a czego nie otrzymałaś? 

Następnie zadaj sobie kolejne pytania: która JA tak czuje, ile ona ma lat? W jakiej sytuacji tak się czuła, czego ona wtedy potrzebowała, a czego nie dostała? Co mogę zrobić teraz, by tamte potrzeby zaspokoić? I gdy otrzymasz odpowiedz zrób to. 

Rozpisz to w dzienniku odpowiadając właśnie na te pytania lub zrób kilka szybkich rundek EFT.

A potem, kiedy opadną emocje wróć do rozmowy z nim…, bo takie tematy warto domknąć. Wróć więc i powiedz o swoich emocjach i swoich potrzebach, ale bez oskarżeń i bez żalu, że on jest winny Twojego samopoczucia, bo jedyną osobą, która pozwala sobie na dane emocje jesteś Ty sama, nikt inny nie ma na nie wpływu.

A już za tydzień zaczynamy Wyjątkowy Warsztat! 

Inny niż jakikolwiek dotychczas, warsztat, który może wznieść Cię ponad wyżyny!

„Obfitość Wszechświata - czeka na Ciebie”

Sięgnij po to, co Twoje. Zdobądź się na odwagę i przyciągnij do siebie życie, jakiego pragniesz, relację o jakiej marzysz, pracę, którą pokochasz, zdrowie, miłość, pieniądze i radość codziennego kreowania.

Szczegóły tutaj:

https://sylwiapupek.com/obfitosc-wszechswiata/

A jeśli preferujesz indywidualne pracę i potrzebujesz sięgnięcia głębiej w procesie transformacji, to zapraszam Cię na sesje indywidualne ze mną.

Szczegóły tutaj:

https://sylwiapupek.com/sesje-indywidualne/

Previous
Previous

Wdzięczność

Next
Next

Obfitość Wszechświata