Dlaczego musisz się pożegnać z tymi miejscami? - Technika listów terapeutycznych (Praca z Dziennikiem cz.II)

“Z jednej strony chcę, ale z drugiej coś mnie trzyma… Nie wiem, co. Chociaż widzę cel i widzę, że mogę sięgnąć po niego, że jest on na wyciągnięcie mojej ręki… to jednak jest coś, co mnie hamuje…"

Czy znane jest Ci to odczucie?

W tym artykule opowiadam o tym, jak przeszłość nas trzyma w potrzasku i co potrzeba zrobić, by naprawdę uwolnić się od pewnych zdarzeń czy ludzi.

Pod koniec znajdziesz także jedną z łatwiejszych do zastosowania i niezwykle skutecznych technik pracy z emocjami, jaką są listy terapeutyczne. Prowadzę Cię tam krok po kroku.

 

Jesteśmy przy temacie związanym z uśmiercaniem iluzji (poruszyłam go w poprzednim artykule), tak naprawdę z pożegnaniem.

I od tego należałoby zacząć.

Dlaczego pożegnanie jest takie ważne?

Ponieważ, jeśli nie pożegnasz się, nie rozpocznie się właściwy proces żałoby, żałoby i opłakania, przez co nie będziesz mogła pójść dalej w swoim życiu

Pożegnanie pozwala na przeniesienie swojej uwagi do przodu.

W chwili, w której brakuje pożegnania właściwego i następującego po nim procesu żałoby, jesteśmy w takim miejscu, gdzie ciągle nas coś trzyma. Trochę tak, jakbyśmy jedną nogę kierowali ku przyszłości, a drugą cały czas tkwili w starym miejscu, nie mogąc ruszyć dalej.

„Z jednej strony chcę, ale z drugiej coś mnie trzyma… Nie wiem, co. Chociaż widzę cel i widzę, że mogę sięgnąć po niego, że jest on na wyciągnięcie mojej ręki… to jednak jest coś, co mnie hamuje…”

Trudno jest pożegnać się naprawdę z tymi osobami, rzeczami, miejscami, które były w naszym życiu przez jego pewien okres, z którymi łączyły nas silne emocje, a do których od czasu do czasu wracamy wspomnieniami. Może z rozrzewnieniem, może ze smutkiem, może z nadzieją.

I, gdy tak się dzieje, wówczas, świadomie bądź nieświadomie, wybieramy…

Co wybieramy?

Wybieramy nie iść do nowego. Wybieramy tkwić w starym.

 

Puścić przeszłość, puścić wolno osoby, z którym nie jest nam po drodze, puścić zdarzenia…

To jest trudne, bo aby tak zrobić, musimy zajrzeć w miejsca, w które zajrzeć nie chcemy, spotkać się z bólem emocjonalnym, z zobaczeniem prawdy i uświadomieniem sobie, że coś się skończyło.

Wolimy tkwić w tym starym, tą jedną nogą w przeszłości, drugą w przyszłości, w pretensjach i żalach do całego świata, że chcemy do nowego, do innego życia, do innego związku, a tu… jak na złe, nie wychodzi nic.

Świadomość wiele zmienia, ale potrzeba do niej mieć odwagę. Bo, gdy zaczynamy mieć świadomość, trudno jest zaprzeczyć rzeczom, udawać, że czegoś nie widzimy, nie rozumiemy.

Słodki gorycz niewiedzy…

Czasem osoby na sesjach mówią do mnie, „Wiesz, Sylwia, jak nie wiedziałam tego wszystkiego, co wiem teraz, było łatwiej”. Uśmiecham się wtedy i odpowiadam: “Wiem. Sama nie raz tak myślałam, że kiedyś, kiedy nie wiedziałam, jakie są konsekwencje pewnych zachowań i skąd one płyną, łatwiej było mi trzasnąć drzwiami i wyjść, obrazić się, obrzucić kogoś pretensjami, zarzutami… niż dziś, kiedy jestem świadoma tylu rzeczy.”

Kiedyś było łatwiej, łatwiej na chwilę, bo po chwili przychodziła refleksja i fala emocji i człowiek wpadał w pułapkę poczucia winy lub wstydu. Pewne rzeczy można wówczas był odkręcić, a pewnych… Cóż, pewnych już się nie dało.

Dlaczego tak trudno jest nam wejść właściwie w ten proces POŻEGNANIA?

Ponieważ brak pożegnania daje nam jeszcze jedną możliwość, nie musimy wchodzić i dotykać tego, co boli, nie musimy ponownie odczuwać emocji, przed którymi tak bardzo uciekamy…

Brak pożegnania sprawia, że nie potrzebujemy niczego opłakiwać, bo wciąż jesteśmy w tym starym.

Gdzieś jest coś, co nas trzyma w tym starym, może nadzieja, że gdy będziemy wystarczająco cierpliwi, to coś się zmieni, może wiara, że da się jeszcze coś naprawić, uratować, jeśli wystarczajaco mocno się postaramy…

Nasze głupiutkie nadzieje

Myślimy, że robimy sobie dobrze, gdy tymczasem szkodzimy sobie bardziej, niż możemy sobie to wyobrazić.

Ponieważ bez względu na to, jak byśmy się nie starali, co byśmy nie robili, nie jesteśmy w stanie zwrócić się w stronę tego, co nas czeka ani otworzyć no to w pełni.

Pewna cząstka nas, pewna wersja nas musi odejść, musi umrzeć. Ta cząstka nas, która była osobowością stricte połączoną z tym starym miejscem. Ona musi zostać „uśmiercona”. Póki żyje, nie może iść do nowego, ponieważ NOWE NIE jest dla niej.

Każde miejsce, w którym przebywaliśmy i z którym łączyło nas uczucie, do którego wracamy wspomnieniami, nieważne czy te wspomnienia wywołują w nas fajne emocje czy nie, każde z tych miejsc potrzebuje być pożegnane. Właściwie pożegnane.

Tak jak i z każdą z osób, z którą łączyło nas coś na tyle głębokiego i na tyle mocnego, że osoba ta jest w naszych wspomnieniach.

I tak jak przy miejscu, bez znaczenia czy są to dobre wspomnienie, czy są to złe wspomnienia, jeśli ta osoba jest w naszych wspomnieniach to znaczy, że odnosi się do tej osobowości, tej persony, którą byliśmy wtedy i wciąż jesteśmy teraz, bo jej nie pożegnaliśmy należycie.

Po czym poznasz, że pożegnanie jest wykonane właściwie?

Po ogromnej, ogromnej uldze i całkowitej zmianie emocji względem danej osoby lub miejsca oraz Twoim otwarciu się, wręcz fizycznym otwarciu się klatki piersiowej i ramion, na nowe życie i nowy jego kierunek.

Proces pożegnania nie jest prostym procesem, jednak jest niezwykle uwalniającym, kierującym w stronę zupełnie Nowego Świata zupełnie NOWYCH NAS, w stronę nowych zdarzeń, jakości życia, których ta osobowość, (PERSONA związana ze wspomnieniami), nie mogłaby nigdy doświadczyć, które po prostu nie są dla niej dostępne, bo nie są na jej linii wibracji.

To trochę tak jak w sytuacjach, gdy ktoś kończy jakąś relację, trudną relację i stwierdza pewnego dnia, że wszystko to, co związane z tą relacją, zamyka, wyrzuca, niszczy, rwie, pali i zaczyna nowy rozdział swojego życia.

Nie można zacząć żadnego nowego rozdziału, nie pożegnawszy się właściwie z tym co było. Poprzez „WŁAŚCIWIE” mam na myśli dotknięcie tych emocji, które wywołują wspomnienia związane z daną osobą lub miejscem, z danym czasem przeżytym, z danym zdarzeniem.

Oczywiście najłatwiejsze byłoby odcięcie się fizyczne, chociażby zablokowanie numeru telefonu, wyrzucenie z grona znajomych, wrzucenie rzeczy tej osoby, pamiątek związanych z nią lub z okresem naszego życia, o którym myśleć więcej nie chcemy.

Ucieczka nic nie da

Ale w rzeczywistości jest to niczym innym, jak próbą uniknięcia spotkania się z głębokim bólem w nas i tą cząstką nas, która i tak go odczuwa.

…bo to najczęściej o ból chodzi, to tego nie chcemy czuć. I wydaje nam się, że kiedy zrobimy coś fizycznego, jakieś działanie odcięcia się, to wystarczy.

Nie wystarczy.

Ta część nas, która była ściśle związana z pewnym okresem naszego życia, będzie się za nami wlokła, ponieważ jest częścią nas i nie została pożegnana ani też, co niezwykle kluczowe, nie została opłakana.

A przez to, że nie została opłakana, nie mamy dostępu do tej nowej siebie. Tej, która jest bezpośrednio związana z tym, co nas czeka, z tym, co jest dla nas dostępne.

W efekcie będziemy tkwić jedną nogą w starym, a drugą wyrywać się do nowego, ale po te nowe nie będziemy w stanie sięgnąć.

Będziemy je czuć, będzie mieć je w zasięgu ręki, będziemy wiedzieć, że jest dla nas realne i możliwe, ale nie będziemy mogli tego pochwycić ani złapać.

Będzie nas dzieliła niewidzialna granica, niewidzialny mur, szyba, której widzieć nie będziemy, a która nie pozwoli nam przejść dalej. Będziemy walić głową w jakiś szklany mur, próbując go przebić i nie rozumiejąc, dlaczego się nam nie udaje.

I wiem, w tym miejscu możesz pomyśleć sobie: “Ile mam jeszcze rzeczy przepracować, ile jeszcze mam pożegnać, ile osób mam pożegnać i ile czasu mi to zajmie? Czy nie da się krócej, czy nie da się szybciej?”

Od czego i jak zacząć ten proces?

Naprawdę dobrze Cię rozumiem, też miałam takie myśli za pierwszym razem, kiedy to do mnie przyszło. Dlatego mam dla Ciebie wskazówkę - zacznij od jednej rzeczy i zacznij organicznie.

Podejdź do tego procesu z uważnością, a bardzo szybko zauważysz, co jako pierwsze potrzebuje teraz pożegnania, może będzie to osoba, może sytuacja, może pewien okres Twojego życia, może miejsce związane z Twoją przeszłością, na które jak patrzysz, albo które jak przychodzi do Ciebie w myślach, to czujesz silne emocje.

Od tego zacznij - od tej osoby, tego miejsca, tego okresu.

Tutaj pokazuję Ci mój sposób, taki najprostszy

Jeśli zastanawiasz się, jak to zrobić, od czego masz zacząć, to podzielę się tutaj z Tobą moim sposobem. Jak już wcześniej zaznaczyłam, w moim życiu dominuje pewna zasada - rzeczy muszą być łatwe w zastosowaniu, to nie oznacza, że przyjemnie się do nich siada, ale że są proste do wprowadzenia w swoją praktykę. Dlatego to, czym się z Tobą podzielę, właśnie takie będzie.

(Kiedy zaczynałam wchodzić w rozwój osobisty nie miałam w ogóle pieniędzy. Sytuacja, w jakiej byłam, zmusiła mnie do znalezienia rozwiązań, zamiast czekania aż pojawią się środki na koncie. To sprawiło, że na bazie znanych technik, wypracowałam swoje własne, pogłębione i poszerzone, proste, a jednak cholernie skuteczne.)

Krok 1 Przygotowanie Przestrzeni

Za każdym razem, kiedy siadam do tak ważnych i mocnych procesów, ponieważ to jest ważne i mocne, przyjmuję do siebie, że jest to pewnego rodzaju rytuał, rodzaj świętego spotkania i żeby nadać temu właściwą ważność, przygotowuję przestrzeń dla siebie.

I nie mam tutaj na myśli, że musi się to odbyć w domu, w którym jest pusto, ponieważ czasem proces robię poza domem, np.: w lesie, w samochodzie, w miejscu, które daje mi możliwość bycia samej ze soba i poczucia komfortu - ponieważ nigdy nie wiem, co dany proces przyniesie i co podczas niego wypłynie, to nie wiem, czego będę potrzebowała do przejścia go wystarczająco głęboko.

To raz. A dwa…

Nauczyłam się z doświadczenia, że gdy upieram się, by dany proces przeprowadzić w swoim domu, gdy będą sprzyjające warunki, to często muszę czekać miesiącami…

A na to szkoda czasu - dostosowuję więc procesy do swego stylu życia i możliwości (już mówiłam Ci wcześniej, że to musi być proste i musi być dla nas, ludzi, matek zajmujących się dziećmi, osób ekstremalnie zajętych, więc musi być proste w zastosowaniu).

Często jest tak, że podczas procesów wybrzmiewają bardzo głębokie emocjami. Kiedy te emocje wypływają, pojawia się nie tylko głęboki, trzewiowy płacz, ale czasem i mocny krzyk, i do tego jest potrzebna właściwa przestrzeń.

Dlatego procesów takich nie robię wtedy, kiedy jestem w danym miejscu z kimś albo kiedy mam mało czasu.

Nie lubię siebie limitować ani ograniczać, ale z drugiej strony też biorę pod uwagę to, że gdy przychodzi do mnie  myśl: „mam niewystarczająco czasu” i kiedy pojawia się ona zbyt często w odniesieniu do danego procesu, do którego chcę usiąść, to jest to nic innego, jak tak naprawdę auto sabotaż… Ponieważ boję się wejść w dany proces.

Jak możesz przygotować przestrzeń?

Jeśli proces odbywa się w domu, zaczynam od przygotowania przestrzeni swojej i jako że jest to dla mnie święty czas, zapalam świece białą (zawsze białą), zapalam kadzidło, oczyszczam swoją przestrzeń, oczyszczam siebie, jeśli jest to w trakcie dnia, to najczęściej siadam od razu wtedy do dziennika, natomiast jeśli jest to poranku to poprzedzam to krótką praktyką jogi.

Dlaczego?

Ponieważ po przebudzeniu potrzebuję połączyć się ze swoim fizycznym ciałem i zauważyłam z doświadczenia, że wówczas te procesy są dużo mocniejsze. Pamiętaj, że to, czym się dzielę, jest moim kierunkiem pracy, jeśli masz swój styl, idź za tym, ale zachęcam Cię także do spróbowania czegoś innego.

Krok 2 Przywołanie Wspomnienia

Kiedy przygotuję już dla siebie przestrzeń, następnie przywołuje to, z czym chcę się pożegnać, daną osobę lub miejsca, okres życia.

Pamiętasz, jak wcześniej wspominałam, by było to organiczne? Poprzez organiczne mam na myśli, że zadzieje się coś w Twoim życiu, co sprawi, że to dane wspomnienie związane z miejscem albo z osobą, albo sytuacją po prostu pojawi się w Twojej codzienności.

…Może to będzie czyjeś zdjęcie, które pojawi się na Twoim telefonie, podczas przeglądania archiwum ze zdjęciami.

….Może to będzie czyjś wpis na Facebooku.

….Może to będzie to rozmowa, podczas której poruszyliście jakiś temat osoby, wspomnienia.

…Może będzie scena w filmie, która o czymś Ci przypomni.

Cokolwiek tam będzie, zrób o to zahaczenie przywołując to we wspomnieniu.

I kiedy będziesz mieć przestrzeń, żeby wejść w proces, przywołaj to zwyczajnie w myślach.

Krok 3 Odkryj, przed czym uciekasz, przed jakimi emocjami

Następnie przypomnij sobie to, jak się czułeś/aś. Weź dziennik i zacznij pisać, co się stało, co czułaś, co myślałaś, jak się czułaś, co się stało przez to w Twoim życiu wtedy i jak to wpłynęło na Ciebie dziś.

Masz? Świetnie. To teraz przechodzimy do sedna całego procesu.

Zamknij oczy i wejdź w przestrzeń serca oddechem. Oddychaj przez około 2 minuty w rytmie 4 sekundy wdech, 2 sekundy zatrzymujesz powietrze, 4 sekundy wydech, skupiając uwagę na oddechu. To pomoże Ci wprowadzić ciało i umysł w odpowiedni stan rozluźnienia - nazywany stanem Alpha lub Theta (zależnie od wprawy). Poczujesz ten stan, ponieważ powoduje on ogromną relaksację i osadzenie w ciele.

I teraz….

Otwórz oczy, weź swój dziennik i zacznij pisać, kierując swoje słowa do tej osoby lub miejsca.

Jeśli proces dotyczy osoby, napisz list terapeutyczny. Poniższe pytania pomogą Ci w tym:

  1. Opisz, co się stało?

  2. Jak się czułaś? Jakie emocje czułaś?

  3. Jak to wpłynęło na Twoje życie wtedy i jak wpłynęło potem? Jaki wywarło impakt? Jak zmieniło Ciebie i Twoje wybory?

  4. Czego najbardziej się boisz? Co Cię przeraża? Przed czym uciekasz? Przed czym chciałabyś się chronić za wszelką cenę?Przed jakimi emocjami?

  5. W którym momencie nie posłuchałaś siebie? Gdzie odeszłaś od siebie? W którym momencie odsunęłaś siebie?

  6. Jak się czujesz teraz pisząc te słowa?

  7. Co teraz byś chciała? by co się zadziało? Czego pragniesz?

  8. Jaką lekcję wyciągnęłaś z tej relacji? ( w tym punkcie bądź uważna, bo jeśli odpowiedzi są przepełnione emocjami, to potrzeba z tymi emocjami usiąść, inaczej lekcja stanie się mechanizmem ochronnym i blokadą na przyszłość)

Forma listu terapeutycznego nie może hamować Twojego języka wypowiedzi. Pisz bezpośrednio, mocno, nie obawiając się i nie zważając ani na słowa, ani na język, a jednocześnie z poczuciem, jakby ten list miała ów osoba przeczytać.

Pamiętaj! Tego listu nie wysyłasz. To forma oczyszczenia Ciebie i uwolnienia Ciebie. Jeśli jest w Tobie pragnienie, by dana osoba przeczytała list, to ma ono swoje podłoże - czegoś chcesz jeszcze od tej osoby, odpowiedz sobie, czego.

Pisz to tak szczerze, jak to tylko możliwe, wyrzucając z siebie wszystko to, co chciałbyś/abyś powiedzieć, gdyby się taka możliwość nadarzyła, gdy mógłby/mogłabyś mówić bez lęku czy obaw o reakcję drugiej strony.

Jeśli dotyczy to pożegnania się z jakimś miejscem, miastem, krajem

Tu proces jest bardziej indywidualny. Możesz go zrobić na dwa sposoby:

  1. Wejść w wizualizację i zobaczyć to miejsce, pozwolić sobie na swobodne poczucie emocji z nim związanych - nie zawsze będą to wzniosłe emocje. Następnie uwolnić je - bo to one trzymają Cię w potrzasku.

  2. Popracować z Dziennikiem i odpowiedzieć na pytania, które pomogą Ci odkryć pewne nieświadome emocje i lęki lub to, co Cię trzyma energetycznie z tym miejscem:

    (procesowania i pracy z dziennikiem w bardzo szeroki sposób uczę na dwóch warsztatach (TUTAJ i TUTAJ)

    • W jakim okresie tam żyłaś?

    • Co się tam zadziało?

    • Czym było to miejsce dla Ciebie, jakie masz z nim wspomnienia?

    • Co pojawia się, jakie myśli, jakie emocje, gdy wypowiadasz na głos nazwę tego miejsca?

    • Co się pojawia w ciele na myśl o ponownym powrocie do tego miejsca?

    • Co, jaka emocja, trzyma Cię w uwiązaniu?

    • I co potrzeba zrobić, by to uwiązanie puściło?

    • Czego zabrakło?

Cokolwiek wypłynie w tej pracy w formie silnych emocji, jest punktem wyjścia dla procesu. Możesz pozostawić to, jeśli nie jesteś gotowa w danym momencie na głębszą pracę lub znaleźć osobę, która pomoże Ci przejść przez ten proces.

Co jest efektem końcowym tego procesu?

Ogromna, ogromna ulga i wolność od emocji, o jakiej być może nawet nie śniłaś. To, co wcześniej wywoływało smutek, żal, gniew, złość lub inne silne emocje… PUSZCZA. Po prostu znika :)

Czyż nie jest zatem warte zachodu, by to uwolnić raz na zawsze?

Dobrego czasu i do następnego wpisu!

Z miłością,

Sylwia Pupek


P.S.

Potrzebujesz wsparcia w uwolnieniu emocji? Napisz do mnie TUTAJ.

 
Previous
Previous

Jak dziecko płaci za błędy rodziców?

Next
Next

Uśmiercenie iluzji (Praca z Dziennikiem - ćwiczenie dla Ciebie)