Dlaczego oni tak szybko się poddają?

 

Jestem zmęczona i mam dość tego, że inni tak szybko się poddają.

 

Siadając do analizy swojej drogi, pewnego dnia odwróciłam swoje spojrzenie na bycie prowadzoną przez innych.

 Do tamtego momentu szukałam ciągle i ciągle kogoś, kto mnie poprowadzi głębiej i mocniej, ale... Ograniczałam to do możliwości mojego budżetu, czyli wybierałam Coachów/ Mentorów, którzy byli tańsi niż ja.

 

A czego od nich chciałam?

 By poprowadzili mnie w biznesie mocniej, czyli pomogli osiągnąć jeszcze większe rezultaty niż miałam.

 

Co odkryłam?

Zaczęłam się temu przyglądać bliżej - oczywiście pierwsze na wierzchu wypłynęły obiekcje, że nie mam pieniędzy, że mnie nie stać, że nie chcę się zadłużać, że jak zarobię więcej, to wtedy wezmę kogoś droższego… (Co oczywiście do tamtego czasu nie następowało w pracy jeden na jeden).

 

Kolejne wypływały lęki, że mi zabraknie, że się zadłużę, że mi nie starczy, aż w końcu doszłam do tego, że nie czuję się wystarczająco ważna, by zainwestować w siebie więcej – by wyjść poza strefę swojego finansowego komfortu.

 

Jako rzecz pomiędzy, wypłyną ogromny lęk, obawa przed tym, by zaufać, by nie stracić tych pieniędzy, lęk przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie - wolałam podejmować OGROM prób robienia tak zwanego bajpasu – czyli wszystkiego innego, tylko nie wyruszyć na głęboką wodę, czyli coaching jeden za jeden za £25 000.

 

Kiedy rozpoczął się we mnie proces…

Wciąż pamiętam, jaki dreszcz mną wstrząsnął, gdy napisałam tę kwotę w dzienniku.

- Czy wiesz co można kupić za 25 000? – pojawiła się od razu potężna myśl w mojej głowie.

 - WIEM! - odpowiedziałam sobie:

  • można wynająć dom,

  • opłacić z góry ponad 12 miesięcy czynszu,

  • kupić lepsze auto,

  • pojechać na kilka fajnych wycieczek,

  • jeśli nie dom, to zrobić mega remont mieszkania, by było jeszcze bardziej luksusowe,

  • kupić setki ubrań i butów,

  • iść na zabieg upiększający ciało,

  • opłacić klub w spa na kolejne 10  - 20lat (WOW! to jak małżeństwo z klubem),

  • zrobić pierwszy wkład w zakup domu i mieć coś swojego… (no prawie…, bo na kredyt, ale…),

  • zapłacić za prywatną szkołę dla córki,

  • wysłać ją na obóz jeden, drugi, trzeci, o którym marzy…

 

- Co jeszcze? (dopisz tu swoje odczucia i pomysły - będzie tego na pewno więcej).

 

To wszystko można kupić za £25 000. Dlaczego więc miałabym ryzykować w tak niepewną inwestycję, jaką jest coaching…, a tak naprawdę jaką jestem ja… (tu, w ostatnim zdaniu ręka sama poprowadziła długopis i zamarła w bezruchu na końcu zdania. Wow! To było już MEGA mocne, jak cios w sam środek klatki piersiowej!)

 

A więc to ja.

To ja nie byłam pewną inwestycją dla siebie. Nie tylko nie byłam pewną inwestycją, ale też nie byłam warta.

 Nawet moja córka jest więcej warta niż ja.

 

“Dlaczego?” - zapytałam siebie.

“Czego się boję? Czego boję się zobaczyć? Co boję się zmienić?”

 I tu przyszła prawda.

 

Czego się boję?

Że będę musiała stanąć do tego, co odkryję, że będę musiała zobaczyć prawdę, że nie będę już miała wymówek ani wytłumaczenia, że coś nie działa lub ktoś jest kiepski i że będę musiała wprowadzić w życie nowe zmiany, które….. przyniosą efekty.

 A najgorszym efektem będzie to, że moje życie zmieni się diametralnie.

I tu pojawił się w ciele tak silny dreszcz, podenerwowanie, złość, niepokój, podminowanie, bo doszłam do miejsca tak niewygodnego, że nawet moje ciało chciało uciec.

 

Usiadłam z tym i zaczęłam pozwalać sobie na czucie, świadome czucie tej niewygody, tego wkurwu, tej złości – bo wiedziałam, że właśnie stoję na granicy wyjścia, wypchnięcia samej siebie ze strefy OGORMNEGO komfortu, którą tak pięknie sobie urządziłam przez ostatnie X lat.

 

Czułam, jak pojawia się wiele pytań i lęków, że co, jeśli nawet znajdę sposób, by ją wziąć, np., pożyczyć, ale co, jeśli nie dam rady spłacić tej kwoty, to co wtedy????

 

I przyszła odpowiedź, która zatrzymała mnie i otworzyła silny proces –

Czy gdyby ta kwota miała komuś ważnemu dla mnie uratować życie, to czy miałabym taki dylemat?

 Zdałam sobie sprawę w tym miejscu, gdzie jestem dla siebie, że nie jestem w momencie wystarczającego zdeterminowania. Że, gdy byłam bezdomną, postawiłam wszystko na jedną kartę, robiłam rzeczy niewygodne, niefajne dla mnie, przekraczające moją strefę komfortu, bo ważyło to na życiu mojej córki – nie było wówczas, że poczekam “aż”, szłam, pożyczałam, a potem stawałam na rzęsach i spłacałam.  

 

Tu nie czułam takiej determinacji…, bólu, dlatego ślizgałam się po powierzchni. Ale w tamtym dniu, kiedy usiadłam do pracy nad tym, byłam mocno gotowa odkryć to wszystko.

 

Zadałam sobie kolejne pytanie, c

Co się stanie, gdy nic z tym nie zrobię, gdy dalej będę ślizgać się od Coacha do Coacha, którzy pomagają mi być w mojej strefie wygody?

Czego będę doświadczać?

Niewygody, wkurwu na nich i na siebie, braku wyników, braku pieniędzy, które chcę, jeszcze większego wkurwa.

 

A co się zmieni, jeśli zainwestuję w siebie?

Zacznę zarabiać, będzie prowadził mnie ktoś, kto zna drogę, bo już ją przeszedł.

 

I ostatnie pytanie, które zadałam sobie to,

Co postanawiam, czy pozostaje w tej strefie komfortu, czy wychodzę poza nią?

 WYSZŁAM.

 

I żebyś mnie dobrze zrozumiał, zrozumiała - nie namawiam Cię do takiego samego działania, a jedynie do rozpoznania swoich schematów, mechanizmów, które powodują, że tkwisz w miejscu, że posuwasz się tylko troszeczkę.

 

Rozwój osobisty to WYJSCIE POZA STREFĘ KOMFORTU. Inaczej nie jest to rozwój, a zabawa.

 

I to był proces, którego zabrakło w drodze, kiedy byłam prowadzona przez innych – zejścia i rozpoznania moich obiekcji, nie pozwolenia mi na rzucenie hasła „nie stać mnie teraz” i naciśnięcia klawisza „zakończ”.

 

Zabrakło tego, ponieważ Coachowie, którzy mnie prowadzili byli w moim obrębie możliwości finansowych.  

Ci, którzy nie byli – wierzyli w moje historie na temat pieniędzy, że mnie nie stać, czyli podbijali moje wierzenie, a raczej jego brak we mnie samą oraz trwanie w stanie nijakim.

(I nie mam o to żadnego żalu, ani pretensji - o nie, to raczej rozpoznanie, którym się z Tobą dzielę. Patrzę na te kilka lat jako na doświadczenie, takie samo jak w chwili, gdy początkowo inwestujemy kwotę na lokacie w banku z oprocentowaniem 0.5%. Aż pewnego dnia jesteśmy gotowi zainwestować bardziej agresywnie… - tego dnia byłam gotowa.)

Jest kilka powodów, dla których mówimy: „nie stać mnie, nie mam pieniędzy”, ale o tym innym razem J.

 

Dziś chcę byś przeprowadził/a siebie przez ten proces, zadając sobie pytania takie, jakie podałam w poniższym artykule, odkrywając to, co hamuje Cię przed dużą zmianą.

 

Poniżej zamieszczam nagranie VIDEO - Proces EFT “Boję się, że zabraknie mi pieniędzy”, które stało się dla mnie ważnym elementem pracy z lękiem.

 
 

  

Z miłością,

Sylwia Pupek

P.S.

Artykuł ten nie jest nawoływaniem do zaciągania pożyczek czy zadłużania się. Jest on stworzony na potrzeby coachingu i przełamania jednej z najstarszych obiekcji świata: nie mam pieniędzy.

 

Zawarte w nim sugestie mają pomóc tym osobom, które stoją na granicy złości, że ich życie nie ulega zmianie wystarczająco mocno i które są gotowe na deklarację wobec siebie, by zmienić swój sposób działania.

Previous
Previous

Kobieta przeciwko Kobiecie

Next
Next

Moje dziecko jest niewdzięczne, moje dziecko nie kocha mnie