...takie proste i takie trudne...

Jest sierpień. Ciepły letni poranek. Od kilku dni chodzi mi po głowie pewna myśl nie pozwalając się skupić na „tu i teraz”.Wiem, że powinnam usiąść ze sobą i to przeprocesować, choć odsuwam to wciąż od siebie. Dziś jednak emocje są silniejsze niż zwykle...Siadam do biurka i wyciągam kartkę papieru...Po policzku spływa pierwsza łza...„Kochany Synku...”Zaczynam list... list do mojego nienarodzonego dziecka...„... dziś miałbyś już 4 lata...”Łzy płyną same... i nawet nie staram się już ich powstrzymać. Wiem, że wraz z nimi przyjdzie uwolnienie i ulga.„... tak bardzo za Tobą tęsknie, tak bardzo pragnę wziąć Cię w ramiona, przytulić do serca..., wiem, że nigdy nie będzie nam to dane. Choć każdego dnia czuję Twoją obecność...”Łzy kapią na kartkę rozmazując atrament...Pisze dalej, wylewając wszystkie emocje na papier, wszystkie uczucia. W gardle ściska mnie tak mocno, że trudno mi oddychać.Mija minuta za minutą... po fali emocji, smutku, żalu, rozpaczy i złości przychodzi ukojenie... najpierw powoli, delikatnie, tak, że ledwie je czuję.W końcu spada ostatnia łza...Składam list i wkładam go do białej, małej szkatułki z narysowanym kwiatkiem. Dorzucam biały kwiat róży....Robię to, co czuję... intuicyjnie. Tak mi podpowiada serce. Nie ma tu dziś miejsca na rozum i logikę.W ciszy, w skupieniu i z towarzyszącymi mi emocjami idę na ogród. Tam, pod jednym z drzew postanawiam zakopać mała szkatułkę....i znowu fala łez... i lęk, że to nigdy się nie skończy, choć świadomie wiem, że będzie inaczej.Po chwili zaczynam czuć coś w postaci odrobiny spokoju... i ulgi.***Dzisiaj mam miejsce w ogrodzie, gdzie zapalam świeczkę..., choć być może nie każda matka potrzebuje takiej formy, to dla mnie jest tak po prostu łatwiej.Dlaczego dziele się z Wami tym wszystkim?Nie robię tego, by wzbudzić w Was litość czy współczucie, choć może tak poczujecie na początku.Piszę to, bo być może którejś z Was, tak jak mnie, napisanie listu też pomoże......mi pomogło uwolnić wiele emocji, co nie oznacza, że teraz nie myśle już o moim dziecku zupełnie.Nie.On wciąż jest w moim sercu. Ma tam swoje miejsce i zawsze będzie miał.Celem było poradzenie sobie z ogromnym smutkiem i żalem, który powalał mnie na kolana za każdym razem, kiedy wracały wspomnienia.Dlaczego to takie ważne, by uwalniać emocje i pozwalać im wybrzmieć zamiast je zduszac w sobie?Kiedy gromadzimy w sobie żal, smutek, złość, zadrość czy inne, wcześniej czy później odbije się to na nas. Duszenie emocji to jak obosieczny miecz. Dosięgnie nas wcześniej czy później, przejawi się w chorobie, złym samopoczuciu, stresie, nerwach, kłótniach i wrzaskach na tych, którzy są zupełnie niewinni naszego stanu emocjonalnego.Może wydawać Ci się to trudne lub może nie wierzysz, że Ci to pomoże w jakikolwiek sposób. Ale jeśli nie spróbujesz nigdy się nie dowiesz...... kawałek kartki papieru i długopis, Ty i Twoje emocje.

Previous
Previous

Syndrom Księżniczki

Next
Next

Dawny przyjaciel